Już w dniu narodzin Huberta było mi szkoda, że w raz z dziećmi na świat nie przychodzą ich instrukcje obsługi. Oczywiście są książki, internet, szkoły rodzenia, ale to wszystko w zderzeniu z rzeczywistością czasami zawodzi. Gdy zostaje się rodzicem jedną z rzeczy z jakimi przychodzi się zmagać jest sen.
Sen jest ogólnie wybawieniem (dziecko odpoczywa, regeneruje siły, a rodzic ma czas na odpoczynek), ale jest i udręką. Udręką, gdy dziecko jest śpiące, a nie może zasnąć. Taki własnie dzień mieliśmy niedawno z Hubertem.
Dorosła osoba gdy jest śpiąca, to kładzie się wygodnie, zamyka oczy i zasypia (w dużym uproszczeniu to napisałam, ale wiadomo o co chodzi). Zdawałoby się, że sen to taka prosta sprawa...
Dziecko zaś nie wie, że powinno zasnąć. Zasypiania trzeba się podobno nauczyć. Jest to odkrycie, które szokuje mnie do tej pory. Szokuje mnie, gdyż jestem znana z tego, że jak chce mi się spać, to zasnę zawsze i wszędzie, a tymczasem mój syn nie.
Hubert nauczył się zasypiać przy piersi. Ma to swoje dobre i złe strony (pewnie jak każda metoda), ale nie o tym będę tu pisać ;) Dotychczas, gdy Hubert chciał spać, tzn wykazywał pierwsze oznaki senności i robił się marudny, zamykaliśmy się w pokoju i podczas karmienia zasypiał. Dotychczas, bo w tym tygodniu to się zmieniło. Przez 2-3 dni spał po 10- 30 minut zamiast 1-3 godzinnych drzemek w ciągu dnia. Widać było, że chce mu się spać: miał zaczerwienione oczka, ziewał, tarł oczy rączkami i był ogólnie bardzo marudny. Ale po długich próbach zasypiania, tylko drzemał przy karmieniu,budził się i nie mógł zasnąć. Próby noszenia, czy też spacerowania w celu zaśnięcia kończyły się po dłuższej chwili płaczem. Skutek był taki, że przez te kilka dni, nie mogłam od Niego prawie wcale odejść, oboje byliśmy wymęczeni, a ja dodatkowo miałam bardzo obolałe piersi.
Myślałam, że może jest głodny, że nie dojada albo, że może coś go boli. Szukałam różnych możliwość rozwiązań i wyjaśnień. Pani doktor powiedziała, że na to nie ma lekarstwa, że może ma gorsze dni i należy przeczekać. Wówczas wydawało mi się to niemożliwe. Szukałam w internecie i książkach pomocy związanej z zasypianiem i nic nie pomagało. Hubert nie mógł na dłużej zasnąć, a ja byłam już naprawdę podłamana :(
Aż tu po 3 dniach udręki nastał dzień 4, w którym Hubert zaczął sypiać. Wczoraj przespał dzień w trzech jednogodzinnych drzemkach, a dziś... (sama w to nie wierzę, dlatego to zapisuję) spał z przerwami na jedzenie od 13:30 do 21:20! Prawie 8 godzin snu! Nie wspominam o przedpołudniowych dwóch krótkich drzemkach ;)
Chyba odsypiał dziś te nieprzespane dni. Kolejny zaś raz okazuje się, że rację mają Ci, co mówią, że z niemowlakami nic na siłę. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i cięższe czasy przeczekać. Należy sieętylko wsłuchiwać w potrzeby naszego maluszka i starać się na nie odpowiadać, na tyle na ile potrafimy, a wszystko będzie dobrze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz