czwartek, 18 września 2014

Niech ktoś zatrzyma wreszcie czas...

Niedługo minie pełne 5 miesięcy od kiedy Hubuś przyszedł na świat i gdy o tym myślę, w mojej głowie pojawiają się jak natręty 2 myśli. Pierwsza, w której stwierdzam, że wybranie rocznego macierzyńskiego to był dobry wybór, gdyż nie wyobrażam sobie abym mogła posłać Go teraz do żłobka. Jest jeszcze taki malutki i całkowicie zdany na mnie i męża:) Druga myśl, związana ściśle z pierwszą, to pytanie, czy dobrze i w pełni wykorzystuję swój urlop.
Pytanie może wydać się dziwne, bo przecież jestem przy nim prawie 24h/dobę, karmię Go opiekuję się Nim, sama gotuję Mu jedzonko, wyprowadzam Go na spacer, etc.
Ale przyglądając się bliżej, to zauważam, że w tych wszystkich czynnościach jestem bardziej obok Niego, a nie z Nim. Takich momentów, gdy skupiam się na moim synku w 100% jest już znacznie mniej i te uciekają najszybciej. Pomimo, że są najwspanialsze, to często zmęczona rutyną, zajęciami, które muszę wykonać i próbą wyrwania chociaż kilku minut tylko dla siebie muszę przypominać sobie, że nie mogę tak pędzić, bo przegapię te ważne chwile, gdy Hubert jest mały. Że żaden dzień, pomimo swej rutyny, tak na prawdę nigdy się nie powtórzy. Stwierdzenie 'Panta rhei' tyczy się i Huberta, który codziennie jest inny.
Jeszcze niedawno mówił 'gu-gu', teraz już, wydaje inne dźwięki, piszczy, nawet 'śpiewa', ale tamto już minęło. Codziennie zdobywa nowe umiejętności (ostatnio zrobił sobie malinkę na przedramieniu;). Przy małym dziecku tak wyraźnie zauważalny jest uciekający czas. Starajmy się zatem cieszyć każdą możliwą chwilą. Rozmawiając z dzieckiem, nie zerkajmy kątem oka na komputer/telefon - patrzmy mu w oczy, a zobaczymy pełne miłości, zaufania i uwielbienia spojrzenie. Wyłączmy telewizor, wyciszmy telefon, weźmy książkę lub zabawki i bądźmy z dzieckiem i dla dziecka. Wystarczy 5-10 minut, ale często sami nie będziemy chcieli tego przerwać. Rozmawiajmy z dzieckiem jak z osobą, a nie jak z bezrozumnym zwierzątkiem. Pomimo, że nie umie odpowiedzieć jak człowiek dorosły, to jego oczy, nastawienie do nas przy takim sposobie komunikacji powiedzą więcej niż słowa.
Nauczyłam się od mojego synka, że czas poświęcony dla Niego, ale ten w stu procentach tylko dla Niego, jest bezcenny. Nie tylko dla małego dziecka, bo lepiej się rozwija emocjonalnie, ale i dla mnie. Sama się przy nim rozwijam emocjonalnie, wyciszam i uczę się radości z drobnych rzeczy.
Każda chwila poświęcona dziecku z miłością i cierpliwością wraca do Nas niosąc tyle dobra i miłości, że aż serce rozrywa :)
Cieszmy się sobą nawzajem:)

niedziela, 14 września 2014

Czy sen przyjdzie?

Już w dniu narodzin Huberta było mi szkoda, że w raz z dziećmi na świat nie przychodzą ich instrukcje obsługi. Oczywiście są książki, internet, szkoły rodzenia, ale to wszystko w zderzeniu z rzeczywistością czasami zawodzi. Gdy zostaje się rodzicem jedną z rzeczy z jakimi przychodzi się zmagać jest sen.
Sen jest ogólnie wybawieniem (dziecko odpoczywa, regeneruje siły, a rodzic ma czas na odpoczynek), ale jest i udręką. Udręką, gdy dziecko jest śpiące, a nie może zasnąć. Taki własnie dzień mieliśmy niedawno z Hubertem. 
Dorosła osoba gdy jest śpiąca, to kładzie się wygodnie, zamyka oczy i zasypia (w dużym uproszczeniu to napisałam, ale wiadomo o co chodzi). Zdawałoby się, że sen to taka prosta sprawa...
Dziecko zaś nie wie, że powinno zasnąć. Zasypiania trzeba się podobno nauczyć. Jest to odkrycie, które szokuje mnie do tej pory. Szokuje mnie, gdyż jestem znana z tego, że jak chce mi się spać, to zasnę zawsze i wszędzie, a tymczasem mój syn nie.
Hubert nauczył się zasypiać przy piersi. Ma to swoje dobre i złe strony (pewnie jak każda metoda), ale nie o tym będę tu pisać ;) Dotychczas, gdy Hubert chciał spać, tzn wykazywał pierwsze oznaki senności i robił się marudny, zamykaliśmy się w pokoju i podczas karmienia zasypiał. Dotychczas, bo w tym tygodniu to się zmieniło. Przez 2-3 dni spał po 10- 30 minut zamiast 1-3 godzinnych drzemek w ciągu dnia. Widać było, że chce mu się spać: miał zaczerwienione oczka, ziewał, tarł oczy rączkami i był ogólnie bardzo marudny. Ale po długich próbach zasypiania, tylko drzemał przy karmieniu,budził się i nie mógł zasnąć. Próby noszenia, czy też spacerowania w celu zaśnięcia kończyły się po dłuższej chwili płaczem. Skutek był taki, że przez te kilka dni, nie mogłam od Niego prawie wcale odejść, oboje byliśmy wymęczeni, a ja dodatkowo miałam bardzo obolałe piersi. 
Myślałam, że może jest głodny, że nie dojada albo, że może coś go boli. Szukałam różnych możliwość rozwiązań i wyjaśnień. Pani doktor powiedziała, że na to nie ma lekarstwa, że może ma gorsze dni i należy przeczekać. Wówczas wydawało mi się to niemożliwe. Szukałam w internecie i książkach pomocy związanej z zasypianiem i nic nie pomagało. Hubert nie mógł na dłużej zasnąć, a ja byłam już naprawdę podłamana :(
Aż tu po 3 dniach udręki nastał dzień 4, w którym Hubert zaczął sypiać. Wczoraj przespał dzień w trzech jednogodzinnych drzemkach, a dziś... (sama w to nie wierzę, dlatego to zapisuję) spał z przerwami na jedzenie od 13:30 do 21:20! Prawie 8 godzin snu! Nie wspominam o przedpołudniowych dwóch krótkich drzemkach ;)
Chyba odsypiał dziś te nieprzespane dni. Kolejny zaś raz okazuje się, że rację mają Ci, co mówią, że z niemowlakami nic na siłę. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i cięższe czasy przeczekać. Należy sieętylko wsłuchiwać w potrzeby naszego maluszka i starać się na nie odpowiadać, na tyle na ile potrafimy, a wszystko będzie dobrze :)

piątek, 12 września 2014

Czy niemowlę obraża się?

Wczoraj w nocy miało miejsce bardzo dziwne wydarzenie, którego nie potrafię wytłumaczyć.
Mój mały Hubuś wybudził się z nocnego snu z płaczem. Przekonana, że to zwykłe zaklinowanie się w łóżeczku. Hubuś podczas snu "chodzi horyzontalnie" niemal po całym łóżeczka. Zdarza się zatem, że przy przekręceniu się o 90 stopni budzi się, gdyż nie mieści się w poprzek łóżeczka. Jest to doprawdy pocieszny widok. Nie wiem, co mu się może śnić, ale obserwowanie Jego akrobacji łóżeczkowych to czysta przyjemność :)
Wracam jednak do tematu:) Hubuś wybudził się wczoraj z płaczem. Nie było to jednak spowodowane zaklinowaniem się, więc stwierdziłam, że pewnie jest głodny. Próba karmienia w pozycji siedzącej (ja siedzę, a Hubert leży;) ) nie przyniosła oczekiwanych rezultatów w postaci ponownego Jego zaśnięcia - odrywał się z płaczem od piersi. Pewna, że chce się po prostu przytulić podczas jedzenia, zmieniłam pozycję na leżącą, ale i to nie pomogło. Hubert odrywał się od piersi z płaczem, po czym ponownie próbował za nią chwytać. Zgaduj-Zgadula... wpadłam na pomysł, że pewnie ma zatkany nosek i nie może oddychać podczas jedzenie, jest głodny (pewnie nie dojadł...) i dlatego płacze. Rozpoczęłam więc (pewna swoich racji) oczyszczanie noska u wpół śpiącego dziecka. Skutek był taki, że Hubert rozpłakał się już na dobre - pomagalo tylko noszenie połączone z chodzeniem - płacz niesamowity. Kolejne próby wyjaśniania: może brzuszek (gorąca pielucha), może uciskam na nóżkę, w którą miał dziś szczepionkę, ... Nie wiem do tej pory co się stało. Mały nie chciał jeść, płakał, a ja prawie razem z nim. Uspokoił Go dopiero mąż, nosząc, dając wodę z butelki, nosząc, śpiewając, nosząc...
Hubert z butelki wodę pił - łąpczywie nawet, ale ode mnie jeść nie chciał już. Odciągnęłam mleko i okazało się, że Hubert pije mleko z butelki!!! Szok - On nigdy nie chciał pić mleka z butelki! Ale ode mnie nie chciał nadal pić mleka - odsuwał główkę, jakbym mu coś niedobrego podawała :(
Po godzinie rozżalony Hubert zasnął u mnie na rękach, o karmieniu piersią nie było mowy. Zjadł dopiero o 3 nad ranem, gdy ponownie się obudził.
Do tej pory nie wiem, co mu się stało, co Go bolało, co mu przeszkadzało. Nie wiem też, czy później nie chciał ode mnie jeść, bo był rozżalony na mnie? Obrażony, że czyściłam mu nosem gdy On śpi, wiedząc, że tego nie lubi? Czy niemowlę może się w ogóle obrażać? Czy też może z mężem znów próbujemy ubrać Jego świat w nasze pojęcia...

czwartek, 11 września 2014

Nowy posiłek niemowlaka

Szybko minęły 4 miesiące od urodzenia mojego synka i nadszedł czas na nowy etap w Jego życiu, czyli wprowadzanie do Jego menu posiłków innych niż moje mleko.
Pierwszy "dorosły" posiłek dziecka to ogromny stres dla rodzica. Tak przynajmniej było w moim przypadku ;) Pojawiają się od razu pytania: "Który dzień będzie najlepszy na ten nowy posiłek? Może poczekać jeszcze kilka dni, bo może jest za mały? Ale żeby nie było za późno (bo przecież gluten trzeba wprowadzić w 5 miesiącu)? Dzień został wybrany. Kasza manna czeka, tylko z czym ją teraz podać? Siostra rozpoczynała od jabłuszka (zalecenia jej lekarza). Nam pani doktor zalecała rozpocząć od warzy: marchewki i ziemniaczka, a w internecie znajdzie się jeszcze kilka innych pomysłów. Zdecydowaliśmy się zaufać naszej pani doktor i gotuję sama przecier marchewkowo-ziemniaczany. Od tygodnia mój synek dostaje codziennie porcję takiego dania.
Przyznaję, że za każdym razem po przygotowaniu tej papki jestem niezwykle z siebie dumna i proszę się nie śmiać - myślę, że mniej zadowolona byłabym z przygotowania samodzielnie wykwintnego obiadu ;)
Ale nie o tym chciałam pisać. Do napisania skłoniło mnie bardzo ciekawe odkrycie związane z rozszerzaniem diety Huberta (tak ma na imię mój synek). Otóż zauważyłam, że mój synek marchewkowo-ziemniaczanej papki nie traktuje wcale jak jedzenia! Zakładam, że on uważa, że 'tym' nie da się najeść - szok. Przecież dla nas - dorosłych niewyobrażalne jest najadanie się przez cały dzień tylko mlekiem, dodatkowy 'konkretny' posiłek jest konieczny - jak inaczej mieć energię na cały dzień? I takie też myślenie przełożyłam na moje dziecko. Założyłam, że już po pierwszym dniu Hubert będzie wiedział, że ta pomarańczowa papka ma sprawić, że nie będzie głodny. Jakie było moje zdziwienie, gdy wczoraj, podczas próby karmienia Hubert zaczął na początku protestować, a potem głośno płakać, że On chce jeść! Wiedziałam, że może być głodny, dlatego go karmiłam - dla mnie było to logiczne. Dlatego lekko zdezorientowana, początkowo nie zrozumiałam Jego komunikatu i po wyjęciu go z krzesełeczka próbowałam go uspokajać, sprawdzać pieluszkę - w końcu, po kilkunastu minutach zaczęłam go karmić mlekiem i... uspokoił się:) Jadł uśmiechnięty, bo w końcu dostał to, co uważał za jedzenie i za jedyną rzecz, która może zaspokoić jego głód.
Co On myśli zatem o przygotowywanej przeze mnie marchewce? Czy myśli, że to nowa forma zabawy z mamusią? :) Małe dzieci są doprawdy niesamowite! a ich świat cudowny i całkowicie inny niż nasz. Każdy dzień dzięki Hubertowi jest teraz nową przygodą, codziennie się czemuś dziwię i odkrywam nowe rzeczy, a żeby tego nie zapomnieć mam zamiar to spisywać :)