Hubuś ma prawie 11 miesięcy i do tego czasu zażywa obecnie już 3 antybiotyk. Dwa razy zaraził się od swoich kuzynów, ten ostatni - nie wiem co się stało :( najdziwniejsze w tej chorobie jest to, że jedynym objawem było pokasływanie. Ani gorączki, ani kataru, nawet samopoczucie miał i ma dobre (nie licząc momentów bólu związanego z ząbkowaniem). Gdy pokasływanie zaczęło się nasilać poszliśmy do lekarza. W piątek "wszystko było jeszcze dobrze" i bez zaleceń, a w poniedziałek dostaliśmy antybiotyk.
Samym przeziębieniem kończącym się na inhalacji solą fizjologiczną, czy czymś podobnie mało inwazyjnym, nie przejmowałabym się, gdyż przemówił do mnie argument naszej pielęgniarki. Powiedziała ona, że dziecko do roku może się spokojnie do 3 razy przeziębić - łapie w tym czasie odporność, a organizm uczy się na przyszłość walczyć z infekcjami. Ale czy jeżeli przeziębieniu towarzyszy antybiotyk, to organizm dziecka nadal uczy się jak radzić sobie z przyszłymi zagrożeniami/infekcjami?
Słyszałam, że lekarze w Wielkiej Brytanii w ogóle nie przepisują antybiotyków. U nas rzadko kiedy spotyka się by lekarz rodzinny nie przepisał antybiotyku. Skąd ta różnica? Czy nasze dzieci chorują inaczej? Czy są to inne metody uczenia lekarzy? Czy też może świadomość, że antybiotyk na pewno zadziała i dziecko będzie szybciej "z głowy" (do następnego zachorowania).
Nie mnie oceniać, ponieważ nie znam się na tym. Nie studiowałam medycyny, nie mam praktyki lekarskiej, ale jako matka mam prawo pytać i zastanawiać się, czy moje dziecko na pewno dostaje to co najlepsze. A widząc jak wokoło dzieci znajomych, rodziny po pójściu do żłobka chorują co drugi tydzień i za każdym razem są "częstowane" antybiotykiem, to krew mnie zalewa. Wkurzam się, ale nie mam też odwagi przy wizycie lekarskiej stanowczo powiedzieć, że nie wykupię antybiotyku mojemu dziecku - proszę zalecić inne leczenie. A to dla tego, że raz jak oponowałam, to nasza lekarka (do której mimo wszystko posiadam całkiem spore zaufanie), powiedziała, że przy tak małym dziecku to przebieg choroby jest nieprzewidywalny i może się okazać, że jutro będziemy musieli jechać do szpitala. Nie odważyłam się zaryzykować. Wybrałam wówczas i wybrałam w ten poniedziałek coś, co uważałam za mniejsze zło. Czy słusznie - nie wiem.
Ciekawa jestem jak inni rodzice sobie z tym radzą. Moi znajomi powiedzieli mi kiedyś, że chodzą do "lekarza" (czy też znachorki - nie pamiętam), która nie leczy antybiotykami, a jedynie ziołami i lekami homeopatycznymi. Zioła w porządku - jestem za. Ale na leki homeopatyczne na pewno bym się nie zdecydowała. Czy w Polsce (lub w Lublinie - bo tutaj mi bliżej ostatnio;) mamy ten tylko wybór pomiędzy antybiotykami na każde przeziębienie, a homeopatią?
Ciekawa jestem doświadczenia innych rodziców w tym względzie. Ktoś się podzieli swoją wiedzą? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz