poniedziałek, 17 listopada 2014

Karmienie piersią - teoria w zderzeniu z rzeczywistoscią

Karmienie piersią to jedna z najfajniejszych, a za razem najstraszniejszych rzeczy  jakie podczas macierzyństwa spotykają młodą mamę. Żadna teoria nie jest w stanie przekazać osobie, która tego nie robiła, co to właściwie znaczy.
Jestem bardzo szczęśliwa,że mogę karmić Huberta piersią, chociaż początkowo bałam się, że może być inaczej. Miałam wklęsłą jedną brodawkę i nawet położna ze szkoły rodzenia nie wyrażała się zbyt optymistycznie o tym. Powiedziała, że jest szansa, bo dziecko ma silny odruch ssania, ale, że faktycznie jest zbyt głęboko schowana. Wykonywałam polecone przez Nią ćwiczenia polegające na wyciąganiu brodawki strzykawką (obcina się strzykawkę od strony dzióbka, przekłada tłoczek w to miejsce i zasysa się brodawkę, próbując ją wyciągnąć. Można to jednak wykonywać pod koniec ciąży, by nie wywołać przedwczesnego porodu.) Nic jednak nie pomagało, więc bałam się, że maluch po urodzeniu też sobie z nią nie poradzi. Okazało się jednak inaczej :)
Dziecko ku mojemu ogromnego zaskoczeniu posiada taki odruch ssania, że już pierwszego dnia moja brodawka została wyciągnięta, ale pojawiła się koło niej dziura... Początki karmienia nie należą do łatwych i przyjemnych. I mama i dziecko muszą się nauczyć współpracować ze sobą. I jestem zdania, że każdy, kto chce karmić naturalnie ma taką możliwość, czasami potrzebna jest tylko czyjaś pomoc, nasza cierpliwość i determinacja, by przezwyciężyć początkowe trudności - bo łatwo na początku nie jest. Dla niedowierzających przypomnę tylko, że karmienie piersią jest naturalną czynnością i dawniej  tylko tak kobiety karmiły - obecnie chyba tracimy po prostu nasze instynkty...
Pierwsze dni i tygodnie karmienia były bolesne. Początkowo bolały mnie obie brodawki, potem jak nauczyłam się odpowiednio przystawiać Huberta bolała mnie już tylko lewa, która na siłę została wyciągnięta i rozerwana. Próbowałam kremów z apteki, masła (trochę pomogło), ale po kilku tygodniach karmienia przez łzy rana się zagoiła.
Do trudów karmienia dochodzą też: nawał mleczny, zastoje w piersi (bardzo bolesne) i zapalenie piersi(jeszcze gorsze). Ja zastoje w piersi miałam jeszcze do 6 miesiąca. Pojawiały się gdy nieopatrznie spałam na brzuchu lub gdy ucisnął mnie stanik (bez stanika nie mogłam chodzić/spać bo zalewało mnie mleko).
U początków karmienia problemem okazało się być również to, co w teorii miało mi pomóc. W wielu różnych mądrych (?) miejscach czytałam, że dziecko prawidłowo ssie, jeżeli podczas ssania jego usta układają się w "rybkę". Męczyłam się początkowo strasznie, poprawiałam Huberta po kilka razy zanim pozwoliłam mu ssać, bo ciągle nie było idealnej rybki. W końcu odpuściłam i dopiero niedawno zauważyłam, że teraz Hubert podczas karmienia ma usta ułożone w 'idealną rybkę' - zatem zalecam cierpliwość i niepopadanie w paranoje na początkach karmienia ;) Warto czytać i słuchać rad, ale nie można się zadręczać, jak na początku coś nam nie wychodzi.
Ale karmienie piersią jest warte wszelkich trudów. Takiej bliskości z dzieckiem nie da się osiągnąć w inny sposób. Uczucia, gdy dziecko jedząc przytula się do Ciebie pełne ufności jak do najcenniejszego skarbu jest nie do opisania. Tak chyba rodzi się miłość potrafiąca pokonać i wybaczyć wszystko :-) Teraz jak Hubert zaczyna ssać pierś, czasami odrywa się od niej, patrzy na n, uśmiecha szeroko, po czym łapczywie chwyta ją znowu i myślę sobie, że jestem ogromną szczęściarą...
Ps. Dodam jeszcze, że jak już ustąpią wszelkie boleści fizyczne związane z karmieniem, to staje się ono przyjemne dla mamy również fizycznie, nie tylko psychicznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz